Wczoraj po prawie 2 tygach przerwy odpaliłem bf3. aaaahhhhh
mecz życia na Kanałach. 3 heli ganiało mnie jak byłem w czołgu. Przymierzam, jeb z lufy, spada, przeładowanie i znowu jeb, kolejny trafiony. Naliczanie leciało jak szalone. Trzeci mnie już niestety dojechał ale szybko zrespiłem się na bazie i pyk w czołg. Nie zdążyłem do torów dojechać już leciał w moją stronę. Jeb z lufy i 3 heli rozjebany. ahh
Piękna gra.
Vanquisha na chorobowym zmęczyłem w końcu. Dobra giera na odprężenie, spoko walki z bossami chociaż finałowy zawiódł.
Teraz w międzyczasie Enslaved do zrobienia.