Zauważył ktoś, że fl studio muli się znacznie szybciej niż np. ableton przy podobnej ilości uruchomionych wtyczek? Ogólnie fl studio muli jak cholera, mam 4 GB ramu( wiem, że teraz to mało, ale kilka lat temu ludzie robili na takim sprzęcie tracki, więc musi dawać radę), dźwiękówkę od m-audio, i niezależnie czy ustawię sterowniki asio, czy asio for m-audio to przy większej ilości wtyczek fl zaczyna trzeszczeć jak pojebany. Nawet jeśli buffor mam ustawiony w na maksa( chociaż w sumie testowałem już wszystkie możliwe ustawienia).
Na samym początku jest spoko, ale powiedzmy, że jak zrobię perkę, taką bardzo prostą, na każdy sampel nałożę tylko kompresor i eq, dodam do tego subbass, jakiś mid bass i przy miksowaniu tego ostatniego już powoli zaczyna się zacinać. A jakbym chciał zrobić kawałek ala skrillex i dać kilka różnych basów, leadów, laserów i dinozaurów, to nie ma szans, żebym był w stanie to odsłuchać z poziomu fla. Jedyne co przychodzi mi do głowy to zgrywać pojedyncze ścieżki do wave'ów i dopiero potem miksować. Czy wy robiąc kawałek i powiedzmy wsadzając w niego z kilka syntezatorów+ jakieś elementy tła z delayem, reverbem etc. nie macie problemów z płynnością odtwarzania? I jak ewentualnie sobie z tym radzicie.