wybralam sie kiedys ze starszymi na wycieczunie, po drodze minelismy dziadka.
chyba nie spodobala mu sie ta opcja, bo usilnie chcial nas dogonic. w pewnym momencie wjechal w nas z takim impetem, ze ojciec polamal rower - dziadzio - chyba sobie cos zrobil, ale wzial dylizans i pojechal (udalo mu sie nas wyprzedzic w koncu, hihi) ja zlamana reka, cala poobdzierana, nie moglam przez tydzien na dupie siedziec