niejednokrotnie zdarzało mi się śledzic zmagania znajomych rzucających palenie, zawsze żywo im kibicowałam, niestety ani jedna z tych osób nie rzuciła go skutecznie...
Podobnie było w mojej rodzinie. Odkąd tylko pamiętam wszyscy moi bliscy jarali szlugi, a mi jako dziecku zawsze to przeszkadzało i w młodzieńczym wieku byłam zagorzałą przeciwniczką tegoż nałogu.
But life's go on... Dziadkowie w końcu rzucili ze względów niestety zdrowotnych i bardziej przymusu niż chęci, rodzice również (po 25 latach palenia ) podobnie mój chrzestny.
Natomiast ja już kilka lat temu złamałam się i na przekór nie wiem komu teraz ja w tej rodzinie jestem palaczem.
Po kilku latach bez papierosa złamała się również moja mama, ale dzięki temu mam towarzystwo do dymka w domu przynajmniej
Obserwując te wszystkie zjawiska dochodzę do wniosku, że jeśli chodzi o rzucanie nałogu jakim jest palenie papierosów generalnie wszystko zależy od psychiki.
Osobom słabym psychicznie, nerwowym, podatnym na wpływy i porywy emocji na pewno jest ciężej. W końcu często papieros bywa zapalany w nerwach, dla rozluźnienia, uspokojenia.... i ciekawe jest to że w takich momentach życia faktycznie zajaranie go w jakimś stopniu przynosi zamierzony efekt
Ciężej chyba też jest rzucic palenie kobietom, ale to chyba właśnie przez te względy psychiczne, gdyż z reguły są 'słabsze' od mężczyzn.
Staż palacza też nie jest bez znaczenia, liczy się też pewnie moment w życiu w którym decydujemy się to zrobic.
Generalnie wiele czynników...
Ja jeszcze nie miałam nigdy takiej próby.
Puki co palę bo lubię, gdyby nie przynosiło mi to przyjemności nie robiłabym tego.
Papieros do porannej kawy, papieros w przerwie w pracy, wieczorny papieros przy piwku ze znajomymi i ta cała rama na imprezie
Wszystko puki co ma swój urok.
A każdemu kto rzuca życzę wytrwałości i powodzenia w osiągnięciu celu.