przez Janoosh » 07 sty 2012, 16:38
Dobrze Pawlak gadasz, chodzi mi o to że niektórzy na squatach totalnie wypadają z obiegu, wiesz, żyją na komunie a później już nie są w stanie wrócić do normalnego świata (zakładając, że ten na zewnątrz jest normalny, bo często jest po stokroć bardziej pojebany niż ten na squacie). Ja teraz mam wyjebane w czym muszę chodzić i nawet pomieszkałbym sobie na komunie jakiś czas. Natomiast trzeba mieć tę świadomość, że to co jest fajne w wieku lat 20, 30 a dla niektórych nawet 40 nie będzie już takie fajne w wieku lat 50. Nawet widzę po sobie- w liceum zapierdalałem wszędzie na stopa, po Polsce, po Europie, teraz by mi się nie chciało stać parę godzin na stacji benzynowej gdzieś w Niemczech i truć dupę co drugiej osobie, czy mnie podwiezie, itd, wolę zapłacić i podjechać busem. Dlatego taki gość mieszkający sobie w przyczepie, zapierdalający w szlafroku i jarający gibony jak smok może mieć zajebisty dysonans poznawczy jak w wieku 45 lat odezwą się w nim instynkty ojcowskie i zapragnie mieć małe ciepłe mieszkanko, rodzinę, dziecko, psa, coś swojego itd.
Po prostu jestem za nie spalaniem za sobą mostów.
Ja będąc w liceum nie chciałem iść na studia, myślałem realnie o znalezieniu pracy za granicą, zarobieniu jakiejś kaski i poszlajaniu się po świecie backpakersko przez jakiś czas (dalej o tym marzę) a później założeniu jakiegoś małego biznesiku. Niestety kumpel namówił mnie na szukanie pracy w ciemno, pojechaliśmy do Niderlandów i dupa. Trip był przezajebisty ale pracy bez niderlandzkiego niet. Mieliśmy tylko jakieś dorywcze prace i wyszło tyle eurasów, żeby mieć 3 tygodnie szlajania się po Niemczech i Holandii na czysto (i przywieść 50 euro). I dlatego (między innymi oczywiście) poszedłem na studia (akurat wysłałem od niechcenia papiery i akurat się dostałem) i przez 3 lata sobie studiuje, niestety na utrzymaniu rodziców. Z jednej strony chujowo, z drugiej strony- czemu mam z tego nie korzystać. Jak to słusznie powiedział ojciec mojego kumpla z dzieciństwa- dealer Mercedesa, bardzo ogarnięty typ (jego syn takoż) "Zluzuj z tą pracą na wakacje. Pojedź sobie z kolegami nad morze. Uwierz mi, jeszcze się w życiu napracujesz"
Ja akurat lubię sobie pojechać za granicę do roboty jeśli jest dobrze płatna opcja, rok temu zarobiłem sobie na zajebiste wakacje w Turcji, żeby nie brać od starszych, ale studiując nie pracuje.
No bo w sumie co- mógłbym teraz pójść do roboty do jakiegoś H&M czy innego gówna, pracować ze studenciakami i zarabiać te paręset miesięcznie, ale i tak się sam za tyle nie utrzymam w PZ, mógłbym najwyżej ich odciążyć. Ale koszt jest taki, że cały wolny czas siedzisz z hipsterami za ladą w sklepie z ciuszkami. Nie, dzięki, jeszcze się napracuje. Także kończę licencjat i wypierdalam znów do roboty za granicę. I od tego czasu, mam nadzieję, nikt mnie nie będzie musiał już utrzymywać.
A mieszkanie z rodzicami w tym wieku okropnie ugnuśnia- widzę co się dzieje z moimi znajomymi, ja pierdole, jak dzieci we mgle.