katolicyzm i w ogóle chrześcijaństwo

Wchodzisz na własne ryzyko | Enter at your own risk!

Postprzez Bua » 21 lut 2012, 00:33

Avatar użytkownika
Bua
 
Posty: 1700
Twoja stara

Postprzez CuBa » 21 lut 2012, 00:53

Polska od samego początku jest zwiazana z chrzescijanstwem. chrzescijanstwo jest jej nieodlacznym elementem od ponad tysiaca lat i bez tego nasz kraj wygladalby zdecydowanie zupelnie inaczej. moja ideologia nie pozwala mi pluc na kosciol/cerkiew pomimo, ze nie jest mi tam za bardzo po drodze.
CuBa
 
Posty: 6224
Viva Cuba Libre

Postprzez Janoosh » 21 lut 2012, 02:06

niby czemu? przekladając to na materię mozna by wywnioskować, że wierzysz w wodę ale w ogień już nie. Równowaga musi zostać zachowana, dlatego muszą istnieć rzeczy sobie przeciwstawne.


To poruszyłeś teraz temat. Będzie kurwa wypowiedź długości pracy doktorskiej.

Jak myślisz, dlaczego nie wierzę w piekło? Czy można sobie wyobrazić bardziej okrutną i chorą rzecz niż piekło? Już sama wieczność jest dość przerażającym konceptem. Tortury to co innego. Ale wieczne tortury, wieczne cierpienie? To jest bardziej chore niż pedofilia, bardziej chore niż nazizm, bardziej chore niż palenie czarownic, to jest najbardziej chora i przerażająca rzecz jaką umysł ludzki mógł kiedykolwiek wymyślić.
I teraz mamy obraz Boga, który rzekomo jest miłością (a jeśli nie jest, to pytanie, czy chcę w niego wierzyć?). Jak nieskończona miłość może pozwolić na istnienie tak nieskończenie chorej rzeczy jak piekło? Wiem- według teologii to nie Bóg skazuje człowieka na piekło. Człowiek ma własną, nieskrępowaną wolę i sam sprowadza na siebie wieczne cierpienie, podejmując złe wybory.

Pomińmy teraz fakt, że te wybory, choćby były naprawdę okrutne i złe, często zostały wywołane przez środowisko w którym człowiek dorastał, do tego często dochodzą choroby psychiczne (np. Stalin miał bardzo spieprzone dzieciństwo, ojciec go lał, wykrzywiona psychika na całe życie) - to jest temat na osobną dyskusję. Załóżmy więc, że wszyscy ludzie mają pełnię kontroli nad sowimi uczynkami i są w pełni odpowiedzialni za swoje życie. Ktoś spieprzył, przed śmiercią odrzucił Boga i teraz idzie do piekła. Będzie tam cierpiał wieczne męczarnie/wieczny smutek/samotność czy cokolwiek innego. W każdym razie niewyobrażalnie przejebana koncepcja. OK. Bóg nie może powstrzymać człowieka, gdyby wpływał na jego wolę, to człowiek nie byłby wolny. Bóg się nie narzuca, daje ofertę którą można przyjąć. OK.
W takim razie przyjmijmy że mam syna i kocham go -albo tak, jak kocha ojciec, czyli bardzo, albo jak Bóg, czyli nieskończenie. Widzę, że robi źle. Zadaje się ze złymi ludźmi. OK, nie mogę go przywiązać do kaloryfera, nie mogę codziennie dawać mu leków uspokajających żeby go przy sobie zatrzymać. Nie mogę ingerować w jego życia powyżej pewnej granicy.

Ale czy widząc że biegnie w ogień, mając możliwość powstrzymania go, mogę kochając go powiedzieć sobie "to jego wybór" i po prostu siedzieć i patrzeć? Czy to nie czyni mnie sadystycznym skurwielem, obojętnym na cierpienia ukochanego syna? Moim zdaniem czyni. Jak można być miłością i jednocześnie pozwolić ukochanej osobie na popełnienie samobójstwa skokiem w ogień. I nie jest to zwykłe samobójstwo. Dochodzi świadomość, że ta osoba będzie ponosiła konsekwencje jednego złego wyboru przez WIECZNOŚĆ (!!!). Nieskończoność skoków w ogień. Czy to nie jest nieskończenie (dobre słowo, gdy piszemy o wieczności i bytach astralnych) chore? Jak Bóg będąc miłością mógłby pozwalać na takie coś? Jak mógłby, będąc wszechmogącą, nieskończoną miłością, akceptować istnienie takiego miejsca? Jak mógłby przekładać wagę ludzkiej wolnej woli ponad wagę wiecznego (i znowu - !!!) niewyobrażalnego cierpienia? Wiecznego cierpienia istot, które ponoć nieskończenie kocha. Teologowie uważają, że każdy, nawet najbardziej zły człowiek dostaje przed śmiercią ostatnią szansę wyciągnięcia ręki do Boga i żałowania za grzechy. Nawet jeśli to prawda, to nie sądzę, aby ta możliwość jakkolwiek równoważyła wieczne cierpienia. Ktoś odrzuca w tej ostatniej szansie Boga (bo może jego życia było tak chore, że go znienawidził, może nawet wybrał zło- skoro wybrał zło i świadomie wybrał wieczne cierpienie, to najprawdopodobniej jest głupi. Czy głupota ma być powodem wiecznych tortur?) To jest tak chore, że aż rzygać się chce. Już nawet z założenia, nie da się wymyślić nic bardziej zwyrodniałego niż piekło. To jest górna granica logiki. Więc jeśli Bóg na to zezwala i jeszcze ma czelność mianować siebie nieskończoną miłością, to jest takim samym skurwielem jak źli ludzie.

Z drugiej strony chciałbym, aby istniało niebo. Chciałbym zobaczyć ludzi, którzy odeszli, brakuje mi ich. Niestety coraz częściej się rozczarowuję. Łatwiej mi raczej pogodzić się ze świadomością, że nigdy ich nie zobaczę, po prostu rozpłynę się w nicość, niż łudzić się wizją nieba i akceptować istnienie piekła.
Dużo bardziej harmonijna i mniej okrutna wydaje mi się wizja buddyjska, taoistyczna, hinduistyczna. Co prawda to jest dla mnie trochę za duża abstrakcja, ale wydaje mi się to w miarę spójne. Bóg nie jest ani dobry ani zły, po prostu jest. Nie ma piekła, nie ma nieba. Karma, równowaga. W to można wierzyć. Ale to też jest trochę przerażające. Bo tak czy inaczej moich najbliższych którzy odeszli już nigdy nie zobaczę. W każdym razie warto w coś wierzyć, tak łatwiej żyć.
Janoosh
 
Posty: 900
ZG/Poznań

Postprzez Pawlak » 21 lut 2012, 03:55

Obrazek

Brawo janusz, ładnie napisane, spoko się czyta...

Uzupełniając jednak nieco to, co zostało już zwirtualizowane,choć pewnie nic nie odkryje, dodam iż:

Piekło, to oczywiscie karta przetargowa instytucji koscioła, która została stworzona do tego, by mieć wplyw na to jak zachowują się ludzie i by podporządkować ich sobie. Jest to karta, która powoduje ogromną liczbę nieszczęść i patologii. Jest temu winien oczywiście kosciół, który mówi: nie zachowuj się tak, bo to niegodne; nie zrób tego, bo to jest nieludzkie. Bóg cię ukarze jesli postąpisz wbrew jego woli. No chyba, że jesteś głupi, słaby i ślepy, to przejebiesz swoje życie nie myśląc o niczym innym niż to czy postępujesz zgodnie z narzuconymi wytycznymi i nieświadomie wyrzekniesz się podstawowych wartości, z którymi przyszedłeś na świat zanim zmienilo cię społeczeństwo, otoczenie i rodzina. Wtedy otrzymasz nagrodę- życie wieczne w szczęśliwym raju.

A więc co jest ludzkie? Działanie na własną szkodę i wbrew swej człowieczej woli? A czy nie jest to jeszcze bardziej nieludzkie niż rzeczy uznawane za "nieludzkie" , które zostały zabronione i zdemonizowane m.in. przez kościól i które w rezultacie stały się swoistą ludzką obsesją? Coś na zasadzie: nie ma rączek nie ma ciasteczek. A każdy by wpierdolił niejedno. Niestety zly kapłan połozył je na półce, gdzie go nie dosięgniemy. Ciasteczko staje się więc naszą obsesją. W koncu, zeby je zdobyć przewrócimy cały regał... Tak więc małe obsesje przeradzają się w duże, przez które dochodzi do patologicznych zachowań jak np. zabójstwa, złodziejstwo, uzależnienia, aberracje i zachwiania norm i wartości. Wszystko dlatego, bo kościół nie pozwala człowiekowi zachowywać się naturalnie. Przykład: należy wyrzec się podstawowej ludzkiej wartości - seksualnosci i czerpania z niej przyjemności w imię cichego pukania z zamkniętymi oczami. Orgazm u kobiety nie występuje, a prawdziwy mężczyzna spuszcza się po trzech sekundach. Kosciół wskazuje drogę przez męki. Kaze skupić się na cnotach i wyrzec cieszenia się z egzystencji, czerpania radości z życia bez żadnych dodatkowych warunków.

Złem jest to że bóg katolicki nie przyjmie mnie jeśli będę chciał przeżyć swojego życie wedle własnych wartości, nie czyniąc drugiemu krzywdy i bedąc dobrym człowiekem. Żyję, staram się nie niszczyć życia i to jest chyba najlepsza rzecz jaką robię dla innych, dla boga, dla swiata dla siebie. Pisząc to powinienem najpierw wymienić siebie ale to jednak natura mnie powołała, ponieważ jestem jej potrzebny tu i teraz. Nie do konca interesuje mnie to co kiedy umrę, ponieważ nie znam tego stanu lub go nie pamiętam (po coś jest to tak skonstruowane, ze mam nie wiedzieć). Może ktoś zesra się na łóżko w którym umierałem. Być może nie będę tym mógł się nawet zainteresować. Być może będę żałował, że nie umarłem gdzieindziej. Kiedys się dowiem jaki będzie stan rzeczy, wtedy tez będę zastanawiał co zrobić (a jak nie będę mógł to przecież nie ma problemu). Jesli bóg istnieje to przeciez dobrze o tym wie, zdaje sobie sprawę z tego że nie mogę podjąc takiego ryzyka. Doceni moją postawę i odwagę. Mam stracić okazję do tego by żyć dobrze wedle własnych przekonań dlatego bo ktoś mi coś obiecał nie dajac gwarancji? Mam zawieść naturę i zmarnować daną mi szansę? Wolę odważnie zakwitnąć jak kwiat i czerpać radość z bycia nim niż pozostac bezpiecznym nasionkiem które nigdy nie wydobyło się z łupiny i zostało spłukane razem z deszczem wraz tysiacem innych. Kwiat który kwitnie w połowie niejest piękny, tak samo jesli jego połowa więdnie...

Wyrzekanie się zycia w pełni i obiecywanie nagrody za to jest chore. Wizja piekła jest chora. Wizja i nauki kościola są chore. Bóg jesli jest to na pewno nie jest na tyle głupi... Bo ktoś głupi nie byłby w stanie rozkminić tak wielu pięknych i trudnych do wymyślenia rzeczy jakie nas otaczają.Brzmi jak frazesy ale taka jest kolej rzeczy.

Nie wiem jak podsumować to napiszę: chujowo. :lol:

Obrazek

ed: mała edyta kontentu co by łatwiej było przyswoić
Ostatnio edytowano 21 lut 2012, 05:15 przez Pawlak, łącznie edytowano 1 raz
kulki z kupy na włosach z dupy
Avatar użytkownika
Pawlak
 
Posty: 7303
od siebie

Postprzez dual » 21 lut 2012, 04:23

:o
WSPARCIE DLA CHROME'a NAAAAAAŁ!!!!!!! A, już jest, dzięki.
Avatar użytkownika
dual
 
Posty: 1575
Kapsztad

Postprzez Pawlak » 21 lut 2012, 04:28

CuBa napisał(a):Polska od samego początku jest zwiazana z chrzescijanstwem. chrzescijanstwo jest jej nieodlacznym elementem od ponad tysiaca lat i bez tego nasz kraj wygladalby zdecydowanie zupelnie inaczej. moja ideologia nie pozwala mi pluc na kosciol/cerkiew pomimo, ze nie jest mi tam za bardzo po drodze.


1.Nieprawda, chrzest przyjelismy dopiero w 966 r. (i to od czechów którzy dzisiaj mają wyjebane na religie) i było to zagranie stricte polityczne, ponieważ mieszko chciał zrównać panstwo gnieźnienskie z chrześcijanskimi krajami europy i zachodnim kręgiem kultury. Dla uscislenia nalezy dodac ze słowianie od 4 wieków a moze i dłuzej popierdalali już po naszych ziemiach i mieli się całkiem dobrze w swoim słowianskim, pogańskim swiecie. Mieszko zrobił to by uzyskać poparcie zachodniego koscioła, umocnić w ten sposób pozycję Polski i siebie jako władcy wskazanego przez boga oraz uniknąć wojny z niemcami które miały przyzwolenie by zająć nasze tereny. była to decyzja spowodowana słabością lub sytuacją geopolityczną w jakiej znalazły się nasze ziemie. było to coś w stylu przystąpienia polski do nato czy tam unii europejskiej czyli zostało narzucone przez zachodnią cywilizację z czego ja gdybym chcial udawać dumnego Polaka wcale nie byłbym do konca dumny. Wtedy instytucje panstwa traktowano dość luźnie, królowie i władcy pochodzili z innych krajów niż ich poddani, język i wiara były narzucane siłą, tereny przechodziły z rąk do rąk. Mieszko gdy chajtał się z czeszką Dobrawą a także ich następcy mieli wyjebane na kulturę i często działali wbrew polskości, po to by robić biznes, chronić władzę majątek i swoją dupę. Często śmieszy mnie powoływanie się na polską tradycję, kulturę i wspaniałomyślne dzialania naszych przodków w kontekscie do współczesnych wydarzen, bo jest to straszliwa megalomania.
:wink:

2.Prawda, że przez ponad 1000 lat jestesmy związani z kościołem chrześcijańskim i znacząco to wpłynęło na naszą kulturę, dziwne zeby nie wpłynęło... Zapewne gdyby Mieszek nas nie poświęcił to odbiłoby się to jeszcze większym stopniu na naszej kulturze, jakbyśmy przez te tysiąclecie należeli np. niemiec. Wystarczy spojrzeć na 123 lata zaborów.
kulki z kupy na włosach z dupy
Avatar użytkownika
Pawlak
 
Posty: 7303
od siebie

Postprzez ReAktor » 21 lut 2012, 09:19

a próbował ktoś z Was przez co najmniej 10 minut nie myśleć i oczyścić się z tego szamba myśli, które dobijają się do Waszej głowy?- dla mnie obojętność to chyba niebo i taki totalny reset z tego całego gówna, którym się nasycasz na co dzień- taki błogi stan to abstrakcja chyba w tym "wcieleniu", bo Cię na co dzień niszczą media, otoczenie i rzeczywistość. Fajnie by było tak odbijać te wszystkie druzgocące myśli jak piłeczki ping pongowe a nauczyć umysł absorbować tylko te przychylne- o ile nasz świat byłby lepszy wtedy
Ostatnio edytowano 21 lut 2012, 11:22 przez ReAktor, łącznie edytowano 1 raz
ReAktor
 
Posty: 2686

Postprzez Basebox » 21 lut 2012, 10:50

Janoosh napisał(a):
niby czemu? przekladając to na materię mozna by wywnioskować, że wierzysz w wodę ale w ogień już nie. Równowaga musi zostać zachowana, dlatego muszą istnieć rzeczy sobie przeciwstawne.


To poruszyłeś teraz temat. Będzie kurwa wypowiedź długości pracy doktorskiej.

Jak myślisz, dlaczego nie wierzę w piekło? Czy można sobie wyobrazić bardziej okrutną i chorą rzecz niż piekło? Już sama wieczność jest dość przerażającym konceptem. Tortury to co innego. Ale wieczne tortury, wieczne cierpienie? To jest bardziej chore niż pedofilia, bardziej chore niż nazizm, bardziej chore niż palenie czarownic, to jest najbardziej chora i przerażająca rzecz jaką umysł ludzki mógł kiedykolwiek wymyślić.
I teraz mamy obraz Boga, który rzekomo jest miłością (a jeśli nie jest, to pytanie, czy chcę w niego wierzyć?). Jak nieskończona miłość może pozwolić na istnienie tak nieskończenie chorej rzeczy jak piekło? Wiem- według teologii to nie Bóg skazuje człowieka na piekło. Człowiek ma własną, nieskrępowaną wolę i sam sprowadza na siebie wieczne cierpienie, podejmując złe wybory.

Pomińmy teraz fakt, że te wybory, choćby były naprawdę okrutne i złe, często zostały wywołane przez środowisko w którym człowiek dorastał, do tego często dochodzą choroby psychiczne (np. Stalin miał bardzo spieprzone dzieciństwo, ojciec go lał, wykrzywiona psychika na całe życie) - to jest temat na osobną dyskusję. Załóżmy więc, że wszyscy ludzie mają pełnię kontroli nad sowimi uczynkami i są w pełni odpowiedzialni za swoje życie. Ktoś spieprzył, przed śmiercią odrzucił Boga i teraz idzie do piekła. Będzie tam cierpiał wieczne męczarnie/wieczny smutek/samotność czy cokolwiek innego. W każdym razie niewyobrażalnie przejebana koncepcja. OK. Bóg nie może powstrzymać człowieka, gdyby wpływał na jego wolę, to człowiek nie byłby wolny. Bóg się nie narzuca, daje ofertę którą można przyjąć. OK.
W takim razie przyjmijmy że mam syna i kocham go -albo tak, jak kocha ojciec, czyli bardzo, albo jak Bóg, czyli nieskończenie. Widzę, że robi źle. Zadaje się ze złymi ludźmi. OK, nie mogę go przywiązać do kaloryfera, nie mogę codziennie dawać mu leków uspokajających żeby go przy sobie zatrzymać. Nie mogę ingerować w jego życia powyżej pewnej granicy.

Ale czy widząc że biegnie w ogień, mając możliwość powstrzymania go, mogę kochając go powiedzieć sobie "to jego wybór" i po prostu siedzieć i patrzeć? Czy to nie czyni mnie sadystycznym skurwielem, obojętnym na cierpienia ukochanego syna? Moim zdaniem czyni. Jak można być miłością i jednocześnie pozwolić ukochanej osobie na popełnienie samobójstwa skokiem w ogień. I nie jest to zwykłe samobójstwo. Dochodzi świadomość, że ta osoba będzie ponosiła konsekwencje jednego złego wyboru przez WIECZNOŚĆ (!!!). Nieskończoność skoków w ogień. Czy to nie jest nieskończenie (dobre słowo, gdy piszemy o wieczności i bytach astralnych) chore? Jak Bóg będąc miłością mógłby pozwalać na takie coś? Jak mógłby, będąc wszechmogącą, nieskończoną miłością, akceptować istnienie takiego miejsca? Jak mógłby przekładać wagę ludzkiej wolnej woli ponad wagę wiecznego (i znowu - !!!) niewyobrażalnego cierpienia? Wiecznego cierpienia istot, które ponoć nieskończenie kocha. Teologowie uważają, że każdy, nawet najbardziej zły człowiek dostaje przed śmiercią ostatnią szansę wyciągnięcia ręki do Boga i żałowania za grzechy. Nawet jeśli to prawda, to nie sądzę, aby ta możliwość jakkolwiek równoważyła wieczne cierpienia. Ktoś odrzuca w tej ostatniej szansie Boga (bo może jego życia było tak chore, że go znienawidził, może nawet wybrał zło- skoro wybrał zło i świadomie wybrał wieczne cierpienie, to najprawdopodobniej jest głupi. Czy głupota ma być powodem wiecznych tortur?) To jest tak chore, że aż rzygać się chce. Już nawet z założenia, nie da się wymyślić nic bardziej zwyrodniałego niż piekło. To jest górna granica logiki. Więc jeśli Bóg na to zezwala i jeszcze ma czelność mianować siebie nieskończoną miłością, to jest takim samym skurwielem jak źli ludzie.
troche glupie jest to ze przywolujesz jeden jednostokwy przyklad w kontekscie calego wiekszego problemu. no bo ten syn ktorego kochasz, mogl popełnic samobojstwo poprzez czynniki w którym on dorastał - a które to sam chciałeś na początku pominąc - i to one też mogły doprowadzić do tego które się stoczył. trochę sam siebie zanegowałeś na nieświadomce. bo tutaj oprocz pojmowania dobra i zla jest dochodzi jeszcze problem, jak mozna pomoc ew. czlowiekowi, aby wyszedl z tego zla. trzeba tez zauwazyc, czy sama jednostka tego chce i no i jest jeszcze kwestia pojmowania co jest dobre a co zle, tu juz kazdy wiele rzeczy moze pojmowac po swojemu. Człowiek jest jednostką szarganą przez wiele czynników w trakcie swojego zycia i mało kiedy potrafi określić w sposób "binarny" - źle/dobrze, 0/1 nieskonczone tortury/miłość. Praktycznie zawsze chce zeby bylo dobrze, - ale z reguły nie jest to dobrze "dla wszystkich" tylko dobrze "dla siebie", a to już może rodzić problemy. Jednak też na tyle na ile może to stara się pomagać innym (jeśli chce - w koncu ma wolna wole). Bóg daje miłość (lub nią jest), mówią że jest ona nieskończona, ale przekładając to na realia - nie jest wszechobecna, niestety. I tam gdzie jej aktualnie nie ma, może mieć miejsce w którym dzieją się złe rzeczy. Ale to też działa w drugą stronę - zło też nie wszędzie jest obecne i w tym miejscach dobro może się objawiać. Dlatego pisałem że musi zostać zachowana równowaga. Jedna rzecz bez drugiej nie może istnieć, muszą być rzeczy przeciwstawne sobie żeby ten świat się kręcił. I to jest chyba reguła która obowiązuje bodajże wszędzie, w większości spraw które są tutaj na Ziemi.

wracajac jeszcze do kwestii z synem - prawdopodobnie Bóg dając ludziom "Wolną wolę" sam wiedział na co się pisze - w końcu jako najmądrzejszy z nas wszystkich musiał wiedzieć, że wolność przynosi zarówno korzyści jak i niekorzyści. Gdyby nam jej nie dał, to pewnie wszyscy wykonywaliśbyśmy te same rzeczy, idące od niego samego. Dodatkowo, mówi się, że człowiek został stworzony na podobieństwo boże - jeżeli tak, to znaczy że Bóg sam też nie jest istotą idealną i również może popełniać błędy - coś gdzieś zawali, coś przeoczy. Nie wszystko dojrzy. Dlatego nie może być wszechobecny.

Ja powiem szczerze ze nigdy nie wyobrażałem sobie jak mogłoby wyglądać piekło. Jednak uważam że jezeli jest wlasnie takie miejsce jak piszesz - z nieskonczonymi torturami, itp itd. , to - majac na uwadze w/p równowagę - musi też być i miejsce gdzie jest wieczny spokój, relaks, chill, przyjemności., gdzie kazdy kazdemu pomaga, zyje z innymi w zgodzie, gdzie czlowiekowi nie dzieje się krzywda itp itd. Ten świat nei jest tak skonstruowany, że jest tylko zle albo tylko dobrze. To taka utopia, do której się dąży ale nigdy się niej nie osiągnie.

Mowi się, że wiara chrześcijańska ma być takim drogowskazem w życiu - dawać hinty, gdzie człowiek ma zmierzać żeby trafić do celu. Spoko, ale jeżeli któś znajdzie inną drogę której drogowskazy nie obejmują i nie wykracza ona zbytnio poza to, jak człowiek zyje i w co wierzy, to tez spoko. Problemem zaczyna się wtedy, gdy drogowskazy stają się znakami nakazu lub skrót po którym czlowiek się przebiega tak, że wchodzi na czyjąś drogę bez pardonu. Wtedy jest już coś nie halo.
Ostatnio edytowano 21 lut 2012, 11:05 przez Basebox, łącznie edytowano 1 raz
Basebox
moderator
 
Posty: 9132
Rozpoznawalny diler towaru w klubach.

Postprzez fob » 21 lut 2012, 10:59

marvelon napisał(a):a teraz proszę szybciutko się dowiedzieć co Karol Marks powiedział o religii i uczynić z tego punkt wyjścia do dalszych rozważań. no już! szu ka my! pykpykpyk!

Religia to westchnienie uciemiężonej istoty. Jest sercem świata, który jest bez serca i duszą bezdusznych warunków bytu. Jest opium dla mas.

;)

Janoosh napisał(a):(...) bo kościół zajebiście wpłynął na rozwój kapitalizmu (...)

Janoosh napisał(a):(...) a kościół protestancki sprawił, że dzisiejsze kraje zachodnie są tak bogate, jak są (praca najwyższą wartością itd).

Czy mógłbym prosić o konkretne przykłady, potwierdzające powyższe tezy?

Duncan I napisał(a):Wiara, jako wiara w istnienie wyższego dobra, jest człowiekowi potrzebna, od zarania dziejów ludzie wierzyli.

Czy mógłbyś napisać konkretnie do czego człowiekowi potrzebna jest wiara w istnienie czegoś, czego istnienia nie jest w stanie racjonalnie udowodnić?

gruby_henio napisał(a):Ludzie nie są uwarunkowani do bycia złym. Gdybyśmy byli uwarunkowani genetycznie, jako gatunek, nie przetrwalibysmy a tego ewolucja nie chce (zakładając, że teoria ewolucji to nie jest kolejna, pseudonaukowa banialuka).

Zatem do bycia jakim/czym uwarunkowani są ludzie?

gruby_henio napisał(a):Dobrze, o ile wpływ jest pozytywny, budujący zdrowy system, oparty na zdrowych przesłankach, na kulcie jednostki. Tak oczywiście nie jest.

Pardon, ale chciałbym zwrócić Twoją uwagę na drobną, aczkolwiek zasadniczą kwestię:

Kult jednostki − kult przywódcy w imperialnym, autorytarnym lub totalitarnym systemie władzy.
źródło

gruby_henio napisał(a):Religia, polityka to jakby ewolucja naszej świadomości. Sami sobie zgotowaliśmy ten los, ślepo wierząc w autorytety i za prawdę absolutną przyjmując baśnie i przypowieści, mity.

+
gruby_henio napisał(a):Błędem nie jest religia, polityka czy zupa z buraków. Podstawowym błędem jest fakt, że za szybko zapomnieliśmy kim jesteśmy tak na prawdę.

Imho, jedne z bardziej rozsądnych wypowiedzi w tym temacie.

zolwik napisał(a):(...) a gdybyscie widzieli cud na wlasne oczy, cos co dokonuje sie tylko podczas konkretnych modlitw, tylko w znacznej grupie ludzi skupionej w modlitwie np. na osobie chorej ktora zostaje calkowicie uzdrowiona, cos absolutnie niewytlumaczalnego, to nie zmienilibyscie zdania? opowiesci "naukowo tlumaczone" o odrastaniu rak u malych dzieci mozecie sobie darowac, tak samo to, ze 2000 lat temu nie bylo badan genetycznych, energii elektrycznej i ze zamiana wody w wino to nic niezwyklego. (...)

Zmienili zdania w jakim sensie?
W sensie, że zaczęli wierzyć w Boga (rzekomego cudotwórcę)?

Do niedawna nie wiedziałem/wierzyłem, że cząsteczka kwantowa może istnieć np. w dwóch miejscach jednocześnie. Ba, te cząsteczki nie są nawet determinowalne pojęciami teraźniejszości, przeszłości, czy przyszłości.

Zasadniczym wnioskiem z mojego "poznania" nie jest jednak wiara, że stoi za tym jakaś "istota wyższa", a racjonalna konkluzja najzwyklejszego procesu poznawczego: nie wiedziałem -> wiem.

Czy chodzi zatem o analogiczne rozumowanie?

zolwik napisał(a):dziecku trzeba dac sie sparzyc garczkiem zeby bylo w stanie zrozumiec dlaczego zelazko i piec warto zostawic w spokoju. ot logika.

Pardon, ale dlaczego "ot logika"?

Obawiam się, że z logiką nie ma to zbyt wiele wspólnego.
Z wnioskowaniem jako elementem rozumowania już trochę więcej...

Janoosh napisał(a):
Religulous

Ten film jest chujowy jak barszcz. Poziom "czekając na niedzielę"..czy tam sobotę?
Nudny, nieobiektywny, oparty na durnych założeniach, typowa amerykańska pseudodokumentalno-publicystyczno-naukowa papka. Nie wiem jak komukolwiek inteligentnemu może się podobać taki ściek.

Czy mógłbyś podać konkretne przykłady popierające powyższe zarzuty co do omawianego filmu?
Najbardziej zależałoby mi na:
- nieobiektywny
- oparty na durnych założeniach

Janoosh napisał(a):Co do Boga- wierzę w Boga, ale w tym przypadku jestem zmuszony odrzucić istnienie piekła. To by było totalnie nielogiczne i chore. Jeśli piekło istnieje, to nie sądzę, żeby Bóg istniał.

Dlaczego "nielogiczne" i "chore"?

Czy możesz mi wskazać logikę w dysputowaniu o Bogu?
Przecież cały czas poruszasz się w potężnie subiektywnej sferze wiary/domysłów.

Co więcej, czy nie uważasz, że twierdzenie, że jeśli dana abstrakcyjna rzecz istnieje, to wtedy inna abstrakcyjna rzecz już nie ma racji bytu, jest mocno oderwane od racjonalności, a tym bardziej logiki?

Czy takie rozumowanie jest Twoim zdaniem "zdrowe"?

Janoosh napisał(a):Tortury to co innego. Ale wieczne tortury, wieczne cierpienie? To jest bardziej chore niż pedofilia, bardziej chore niż nazizm, bardziej chore niż palenie czarownic, to jest najbardziej chora i przerażająca rzecz jaką umysł ludzki mógł kiedykolwiek wymyślić.

Nie.

To jest "najbardziej chora i przerażająca rzecz jaką umysł ludzki mógł kiedykolwiek wymyślić" według Ciebie.

Szanowny Pan zbyt generalizuje i zapomina o subiektywności odczuć.

Janoosh napisał(a):To jest tak chore, że aż rzygać się chce. Już nawet z założenia, nie da się wymyślić nic bardziej zwyrodniałego niż piekło. To jest górna granica logiki.

Będę się czepiał do bólu - rozmowa o wierze/Bogu nie ma nic wspólnego z logiką!

Pawlak napisał(a):Piekło, to oczywiscie karta przetargowa instytucji koscioła, która została stworzona do tego, by mieć wplyw na to jak zachowują się ludzie i by podporządkować ich sobie. Jest to karta, która powoduje ogromną liczbę nieszczęść i patologii. Jest temu winien oczywiście kosciół, który mówi: nie zachowuj się tak, bo to niegodne; nie zrób tego, bo to jest nieludzkie. Bóg cię ukarze jesli postąpisz wbrew jego woli. No chyba, że jesteś głupi, słaby i ślepy, to przejebiesz swoje życie nie myśląc o niczym innym niż to czy postępujesz zgodnie z narzuconymi wytycznymi i nieświadomie wyrzekniesz się podstawowych wartości, z którymi przyszedłeś na świat zanim zmienilo cię społeczeństwo, otoczenie i rodzina. Wtedy otrzymasz nagrodę- życie wieczne w szczęśliwym raju.

Nie do końca.
Winny nie jest wcale kościół, a ludzie i ich słabości.

Pawlak napisał(a):
CuBa napisał(a):Polska od samego początku jest zwiazana z chrzescijanstwem. chrzescijanstwo jest jej nieodlacznym elementem od ponad tysiaca lat i bez tego nasz kraj wygladalby zdecydowanie zupelnie inaczej.


1.Nieprawda, chrzest przyjelismy dopiero w 966 r. (i to od czechów którzy dzisiaj mają wyjebane na religie) i było to zagranie stricte polityczne, ponieważ mieszko chciał zrównać panstwo gnieźnienskie z chrześcijanskimi krajami europy i zachodnim kręgiem kultury. Dla uscislenia nalezy dodac ze słowianie od 4 wieków a moze i dłuzej popierdalali już po naszych ziemiach i mieli się całkiem dobrze w swoim słowianskim, pogańskim swiecie. (...)

Zasadniczo rzecz ujmując, nie do końca masz rację.
Za datę powstania państwa polskiego najczęściej przyjmuje się datę przyjęcia przez Mieszka I chrztu, czyli rok 966.
Poprawne zatem jest stwierdzenie, jakim posłużył się CuBa.

:dzi:


Oczywiście pardon, że tak się wybiórczo "czepiam".
Tu byłby link do obrazka, który ma więcej niż 60px height.
Niestety nie ma go, ponieważ nie można mieć więcej niż 60px height.
Avatar użytkownika
fob
 
Posty: 1412
przybył ze wschodu... aby zasiać najpierw niepokój, a potem podziw...

Postprzez zolwik » 21 lut 2012, 13:23

fob. osoba (niejedna) zostaje całkowicie uzdrowiona. nie stało się to przed modlitwą, nie stało się to po modlitwie. stało się to w trakcie. wytłumaczalne?
jeśli podczas modlitwy kapłan dokładnie mówi jakiej (ale nie której) osobie jakie schorzenie zostaje usunięte, nagle babka wychodzi z tłumu, płacze, leży przed ołtarzem do końca modlitw dziękując Bogu, a za miesiąc pojawia się uzdrowiona z badaniem lekarskim w ręce, to czym to wytłumaczysz? widziałem tych ludzi, widziałem też oszustów i sekciarzy próbujących sprzedać bajeczki i zdyskredytować całe spotkanie. Widziałem religię taką jaka była za czasów Jezusa gdy tłumy ludzi chodziły za nim prosząc o uzdrowienia i o nauki jak postępować w życiu, a nie stanie w kosciele przez 45 min żeby usłyszeć 2 czytania, kazanie i pośpiewać (modlitwy o których piszę trwają np. 8 godzin z przerwą półgodzinną).
Dla mnie to już nie jest tylko kwestia czy wierzę czy nie, bo byłem, widziałem i wiem.
zolwik
 
Posty: 2221
!UWAGA! Ten użytkownik zamieszcza linki przeznaczone TYLKO I WYŁĄCZNIE dla osób pełnoletnich!!!

Postprzez blue print » 21 lut 2012, 13:52

pomijajac mozliwosci naszego mozgu i ciala do samoleczenia, napisze tylko ze kiedys widzialem jak znika pociag, przepilowuja laske na pol zwykla pila, a ona nadal rusza nogami, i raz w telewizji, ale zawsze, jak gosciu chodzil po wodzie. niezle, co?
blue print
 
Posty: 9001

Postprzez Janoosh » 21 lut 2012, 13:57

basebox napisał(a):
troche glupie jest to ze przywolujesz jeden jednostokwy przyklad w kontekscie calego wiekszego problemu. no bo ten syn ktorego kochasz, mogl popełnic samobojstwo poprzez czynniki w którym on dorastał - a które to sam chciałeś na początku pominąc - i to one też mogły doprowadzić do tego które się stoczył. trochę sam siebie zanegowałeś na nieświadomce.



Nie zrozumiałeś. To nie jest jednostkowy przykład, to jest przykład tak naprawdę uogólniający. Zakładam, że będąc normalnym człowiekiem i kochając daną osobę nie można siedzieć i patrzeć, jak się zabija, mając możliwość zapobieżenia temu. Chyba że jest się psychopatą. Wg ogólnoprzyjętych ludzkich kryteriów oczywiście. Wyobraź sobie, że twoja matka polewa się benzyną i podpala albo wiąże sznur a ty sobie siedzisz i patrzysz, zamiast jej pomóc, bo przecież jak ją powstrzymasz, to złamiesz jej wolną wolę.

basebox napisał(a):bo tutaj oprocz pojmowania dobra i zla jest dochodzi jeszcze problem, jak mozna pomoc ew. czlowiekowi, aby wyszedl z tego zla. trzeba tez zauwazyc, czy sama jednostka tego chce i no i jest jeszcze kwestia pojmowania co jest dobre a co zle, tu juz kazdy wiele rzeczy moze pojmowac po swojemu. Człowiek jest jednostką szarganą przez wiele czynników w trakcie swojego zycia i mało kiedy potrafi określić w sposób "binarny" - źle/dobrze, 0/1 nieskonczone tortury/miłość.


No właśnie m. in. o tym pisałem przecież tak naprawdę.


basebox napisał(a):wracajac jeszcze do kwestii z synem - prawdopodobnie Bóg dając ludziom "Wolną wolę" sam wiedział na co się pisze - w końcu jako najmądrzejszy z nas wszystkich musiał wiedzieć, że wolność przynosi zarówno korzyści jak i niekorzyści. Gdyby nam jej nie dał, to pewnie wszyscy wykonywaliśbyśmy te same rzeczy, idące od niego samego.


Co innego dać wolną wolę, co innego pozwolić ją wykorzystać w sposób, który powoduje wieczne cierpienie. Przekładanie
totalnej wolności człowieka ponad totalne cierpienie człowieka.


basebox napisał(a):to znaczy że Bóg sam też nie jest istotą idealną i również może popełniać błędy - coś gdzieś zawali, coś przeoczy. Nie wszystko dojrzy. Dlatego nie może być wszechobecny.


Właśnie podważyłeś podstawowy dogmat chrześcijański i katolicki.

basebox napisał(a):Ten świat nei jest tak skonstruowany, że jest tylko zle albo tylko dobrze. To taka utopia, do której się dąży ale nigdy się niej nie osiągnie.


Ale Kościół uczy, że właśnie tak jest. O tym kurwa rozprawiamy cały czas, nie wiem, czy zauważyłeś :D



FOB napisał(a):Czy mógłbym prosić o konkretne przykłady, potwierdzające powyższe tezy?


Nie. O tym nas uczyli na studiach - na demografii, na makrostrukturach i polityce gospodarki, więc "aj tejk it for grented". Oczywiście
to może nie być prawda, pozostaje ufać albo nie ufać naukowcom, sam tego empirycznie nie sprawdzę. Ogólnie chodzi o to, że
Kościół protestancki ponoć aktywnie wspomagał kapitalizm (również w swoim własnym interesie), pomagał budować politykę
społeczną (zapomogi, żłobki, szkoły itd). W ogóle w tamtych czasach (kurwa, nie pytaj o datę, bo Cię znajdę, zajebie młotkiem i poprawię z laczka :D) jedną z niewielu możliwości edukacji była edukacja kościelna, to akurat powinieneś wiedzieć z historii. Chyba, że ktoś był bardzo dziany. Istnieje też pewna umowna linia, ciągnąca się bodajże od Triestu do Szczecina. Demograficznie widać poziom rozwoju- na zachód od niej panował protestantyzm, na wschód Katolicyzm i Muzułmanizm. Oczywiście jest też mnóstwo innych czynników i wskaźników. Teraz mam ferie i nie chce mi się babrać socjologią. Musiałbym zajrzeć do książek, a to jest nie do przyjęcia. Jak chcesz,to se wyguglaj. Sorry Gregory :D

FOB napisał(a):Czy mógłbyś podać konkretne przykłady popierające powyższe zarzuty co do omawianego filmu?
Najbardziej zależałoby mi na:
- nieobiektywny
- oparty na durnych założeniach


Nie, bo oglądałem ten film dawno temu i nie pamiętam nic konkretnego. Tylko słabe wrażenie, które na mnie wywarł. Ufam swojej
pamięci. Żeby ci dokładnie napisać, znów musiałbym ten film obejrzeć, a jest to dla mnie równie pociągająca myśl jak uprawianie seksu z workiem ziemniaków. Zapamiętałem tylko, że był tendencyjny. A jak Tobie się spodobał, to spoko. Nie chce mi się komukolwiek udowadniać, że ten film był zły, szkoda mi czasu. Dla kogoś mógł być dobry, ok.

FOB napisał(a):Czy możesz mi wskazać logikę w dysputowaniu o Bogu?
Przecież cały czas poruszasz się w potężnie subiektywnej sferze wiary/domysłów.
Co więcej, czy nie uważasz, że twierdzenie, że jeśli dana abstrakcyjna rzecz istnieje, to wtedy inna abstrakcyjna rzecz już nie ma racji bytu, jest mocno oderwane od racjonalności, a tym bardziej logiki?


No wow. Paulo Coelho :D
Po prostu piszę, jakie mam odczucia. A czuję, że to jest nielogiczne i bez sensu. Skoro rozmawiamy o Bogu, którego najprawdopodobniej nikt nigdy nie widział, to an ja Tobie nic nie udowodnię, ani Ty mi. Możemy tylko opierać się na emocjonalnych odczuciach albo ustaleniach teologii, co właśnie zrobiłem.

Poza tym, mówiąc o CZYMKOLWIEK poruszamy się w sferze wiary/domysłów. Poza Twoją jaźnią nic tak naprawdę nie istnieje jako takie,
to znaczy wszystko jest umowne. Może pierdolnąć Cię autobus i najprawdopodobniej umrzesz, ale najpierw musi istnieć twoja jaźń,
żebyś to w ogóle zarejestrował i odebrał tą bryłę materii jako "autobus". Naukowcy raz uważają, że światło to zbiór cząsteczek, później że to fala,
a tak naprawdę nikt nie wie czym jest światło, tak jak nikt nie wie, co to jest prąd, bo istnieją one tylko jako przeżycie w jednostkowej percepcji. Nic nie istnieje poza Twoją głową. Jeśli rozumiesz, co mam na myśli, bo niestety nie bardzo wiem, jak to ująć w słowa i najprawdopodobniej zostanę opacznie zrozumiany :P

FOB napisał(a):Nie.
To jest "najbardziej chora i przerażająca rzecz jaką umysł ludzki mógł kiedykolwiek wymyślić" według Ciebie.
Szanowny Pan zbyt generalizuje i zapomina o subiektywności odczuć.


No dobra, znowu, tak można ze wszystkim. Równie dobrze można powiedzieć, że jedzenie cukierków to najbardziej popierdolona sprawa na świecie, a zabijanie Żydów w komorach gazowych jest spoko, bo oczyszcza się w ten sposób świat. Bo to tylko subiektywne uczucia.
No dobra, ja tu się starałem po prostu opisać, jak ja to widzę, a opieram swoje doznania na ogólnie przyjętych przez naszą zachodnią cywilizację
standardach, gdzie cierpienie i ból to najgorsza rzecz, a wieczność jest..nieskończona. Wymyśl mi, opierając się na tych standardach,
gorszą i bardziej przerażającą rzecz niż piekło. To, że dla kogoś samospalenie może być przyjemna formą rekreacji nie bardzo mnie interesuje :P Dla większości to jednak wciąż średni pomysł na spędzenie popołudnia.

FOB napisał(a):Będę się czepiał do bólu - rozmowa o wierze/Bogu nie ma nic wspólnego z logiką!


Dzięki, nie wiedziałem :D
Paulo Coelho 2 :D
j/w, opieram się na subiektywnych odczuciach, jakoś to kurwa muszę opisać, nie?
Janoosh
 
Posty: 900
ZG/Poznań

Postprzez zolwik » 21 lut 2012, 14:16

blue print napisał(a):pomijajac mozliwosci naszego mozgu i ciala do samoleczenia, napisze tylko ze kiedys widzialem jak znika pociag, przepilowuja laske na pol zwykla pila, a ona nadal rusza nogami, i raz w telewizji, ale zawsze, jak gosciu chodzil po wodzie. niezle, co?

skończyłeś oglądać dobranocki?
zolwik
 
Posty: 2221
!UWAGA! Ten użytkownik zamieszcza linki przeznaczone TYLKO I WYŁĄCZNIE dla osób pełnoletnich!!!

Postprzez blue print » 21 lut 2012, 14:20

juz szykujesz krucjate? :lol:
druga cecha ktorej nie lubie w wierzacych - nie przyjmuja do wiadomosci innego pogladu, kazdego przekonuja do swego, narzucaja swoje wszedzie wokol, a jak sie komus nie podoba to juz calkiem ma przejebane.
nie chce sie z toba klocic zolwik bo cie lubie, przyjmijmy po prostu ze ty masz swoja dobranocke a ja swoja.
blue print
 
Posty: 9001

Postprzez marvelon » 21 lut 2012, 14:30

nie ma boga ani dża. są leki na kaszel i Czysta Materia.

także ten... zamknijcie się już troszeczkę!

Obrazek
Avatar użytkownika
marvelon
rip
 
Posty: 9934
Rozbłysk Neptuna

Postprzez Basebox » 21 lut 2012, 15:03

Janoosh napisał(a):
basebox napisał(a):
troche glupie jest to ze przywolujesz jeden jednostokwy przyklad w kontekscie calego wiekszego problemu. no bo ten syn ktorego kochasz, mogl popełnic samobojstwo poprzez czynniki w którym on dorastał - a które to sam chciałeś na początku pominąc - i to one też mogły doprowadzić do tego które się stoczył. trochę sam siebie zanegowałeś na nieświadomce.



Nie zrozumiałeś. To nie jest jednostkowy przykład, to jest przykład tak naprawdę uogólniający. Zakładam, że będąc normalnym człowiekiem i kochając daną osobę nie można siedzieć i patrzeć, jak się zabija, mając możliwość zapobieżenia temu. Chyba że jest się psychopatą. Wg ogólnoprzyjętych ludzkich kryteriów oczywiście. Wyobraź sobie, że twoja matka polewa się benzyną i podpala albo wiąże sznur a ty sobie siedzisz i patrzysz, zamiast jej pomóc, bo przecież jak ją powstrzymasz, to złamiesz jej wolną wolę.
no wlasnie, zatem nie uogolniaj, bo nic w ten sposob nie udowodnisz w tym temacie. a w kwestii pot. pomocy potrzebujacym - to zalezy w jakich warunkach. oczywsice calym sercem staralbym sie jej pomoc, ale gdybym w jakis sposób nie miał możliwości, to nei jestem w stanie zrobić nic. mimo to nadalbym cierpiał, bo w końcu to bliska mi osoba.
a, i nie wiem czy można "zlamać" czyjąś wolną wolę. nawet nie wiem czy można to tak w ogóle nazwac. bo równie dobrze mogę powiedzieć że moją wolną wolą było jej uratowanie :D

basebox napisał(a):bo tutaj oprocz pojmowania dobra i zla jest dochodzi jeszcze problem, jak mozna pomoc ew. czlowiekowi, aby wyszedl z tego zla. trzeba tez zauwazyc, czy sama jednostka tego chce i no i jest jeszcze kwestia pojmowania co jest dobre a co zle, tu juz kazdy wiele rzeczy moze pojmowac po swojemu. Człowiek jest jednostką szarganą przez wiele czynników w trakcie swojego zycia i mało kiedy potrafi określić w sposób "binarny" - źle/dobrze, 0/1 nieskonczone tortury/miłość.


No właśnie m. in. o tym pisałem przecież tak naprawdę.
no to wtedy jakos niezbyt dobrze to napisałes. albo ja tak to odczytałem. nvrmnd.

basebox napisał(a):wracajac jeszcze do kwestii z synem - prawdopodobnie Bóg dając ludziom "Wolną wolę" sam wiedział na co się pisze - w końcu jako najmądrzejszy z nas wszystkich musiał wiedzieć, że wolność przynosi zarówno korzyści jak i niekorzyści. Gdyby nam jej nie dał, to pewnie wszyscy wykonywaliśbyśmy te same rzeczy, idące od niego samego.

Co innego dać wolną wolę, co innego pozwolić ją wykorzystać w sposób, który powoduje wieczne cierpienie. Przekładanie
totalnej wolności człowieka ponad totalne cierpienie człowieka.
ale na to co jak zostanie wykorzsytanie, to juz NIKT nie ma wpływu (no, dobra, prawie nikt).

basebox napisał(a):to znaczy że Bóg sam też nie jest istotą idealną i również może popełniać błędy - coś gdzieś zawali, coś przeoczy. Nie wszystko dojrzy. Dlatego nie może być wszechobecny.


Właśnie podważyłeś podstawowy dogmat chrześcijański i katolicki.
byc może. może też właśnie dowiodłem że Bóg w jakimś tam stopniu taki jak my.

basebox napisał(a):Ten świat nei jest tak skonstruowany, że jest tylko zle albo tylko dobrze. To taka utopia, do której się dąży ale nigdy się niej nie osiągnie.


Ale Kościół uczy, że właśnie tak jest.
Serio? Nie pamiętam jak to szło na lekcjach religii, ale imo jak dla mnie na mszach raczej wskazuje się drogę życia, a nie nakazuje. Ale może trafiłem na kumatą parafię czy coś. Politycy tez mówią co trzeba a co nie - każdy (lub większość) ich słucha, ale nie każdy robi to co oni mówią. Poza tym co by inni nie mówili, człowiek ma własny rozum i sam wszystko zrobi po swojemu (chyba ze ma juz przeprany, to ale skrajnych przypadkow nie uwzgledniam - choć się zdarzają).
O tym kurwa rozprawiamy cały czas, nie wiem, czy zauważyłeś :D
Narazie to tylko ty stwierdzasz, że mozesz przyjąć tylko jedną opcję, wykluczając tym samym drugą - dobro albo zło. Czyli właśnie takie dążenie do utopii. (vide: twoj cytat z mojej pierwszej wypowiedzi tutaj).
Ostatnio edytowano 21 lut 2012, 15:14 przez Basebox, łącznie edytowano 1 raz
Basebox
moderator
 
Posty: 9132
Rozpoznawalny diler towaru w klubach.

Postprzez Pawlak » 21 lut 2012, 15:10

Własnei się obudziłem i mam zakwasy na palcach od pisania na klawiaturze. Patrząc jednak na kulturę dyskusji w tym temacie stwierdzam że najebałem bez sensu milion literek i teraz załuję. Niektorzy traktują wypowiedzi jednostkowo odnosząc się w zasadzie tylko do wybranych częsci, zamiast spróbować pojąć całościowy sens. W tym wypadku każdą teorię można obalić bo kij ma dwa konce. Jakie to naukowe. Fajnie ze niektórzy grając w piłkę kiedy chcą ją podać, obliczają kąt wychylenia nogi w stosunku do pozycji przeciwnika... Myślę że rozmowa o takich fundamentalnych sprawach nie jest domeną dnb.pl ani żadnego innego forum internetowego, bo tu panuje kult wiedzy wikipedycznej. Zeby być rzetelnym uczestnikiem abstrakcyjnych rozważań trzeba przełączyć pstryczek w mózgu na opcję "nie myśl" i samemu sobie układać w głowie jak to jest a nie starać się przekonać innych że moja racja jest bardziej racjonalna. Wypierdalam stąd, tylko jeszcze wikipedyjnie przyjebie się do Foba:

Nie do końca.
Winny nie jest wcale kościół, a ludzie i ich słabości.

kościół to ludzie i społeczeństwo, czyli wierni, bez nich nie istnieje (usunąłem podobne sformułowanie ze swej wypowiedzi bo wydawało mi się to oczywistym i niepotrzebnym)

Za datę powstania państwa polskiego najczęściej przyjmuje się datę przyjęcia przez Mieszka I chrztu, czyli rok 966.
Poprawne zatem jest stwierdzenie, jakim posłużył się CuBa.


Jak chcesz być takim uszczypliwy i logiczny to ja Ci odpowiem że nie masz racji, poniewaz chrzest odbył się w 966 ale jest to data umowna. Jak wiadomo nie jest możliwe aby z dnia na dzień pra-Polacy zmienili się nagle z pogan w chrześcijan. Wiele ziem pozostało nawet do XI - XII w pod wpłwem kultury pogańskiej i skutecznie broniło się przed chrystianizacją. Tak więc mówiąc o początkach polskości nie odwoływałbym się do tego umownego procesu który trwał 200 lat i był zagraniem politycznym a nie wynikającym z naszej kultury czy wielkiej potrzeby duchowej. Początek państwa polskiego to dla mnie pierwsze osady słowianskiei oraz późniejsza integracja ich za sprawą kilku czynników geopolitycznych. Data 966 to data która jest umowna, upraszająca i świadczy tylko o tym jak religia wmieszała się w politykę.

@zółwik. Takie rzeczy są możliwe, tak samo jak inne rzeczy które wydają się abstrakcyjne a nie są związane z wiarą katolicką...nie wiem spójrz na mnichów tybetanskich (tak samo czasem głupich jak nasi katolicc) swiadczy to jedynie o sile ludzkiego umysłu oraz obecnosci i wyzwalaniu energi która powstaje kiedy ludzie łaczą się w jakiejś idei lub po prostu bardzo w coś silnie wierzą.
kulki z kupy na włosach z dupy
Avatar użytkownika
Pawlak
 
Posty: 7303
od siebie

Postprzez Janoosh » 21 lut 2012, 15:44

Basebox, Ty widzisz co piszesz w ogóle? :D Czy po prostu ciśnienie spadło i nie możesz się skupić ?

oczywsice calym sercem staralbym sie jej pomoc, ale gdybym w jakis sposób nie miał możliwości, to nei jestem w stanie zrobić nic.

Wygrałes cały Internet :D

Obrazek
Janoosh
 
Posty: 900
ZG/Poznań

Postprzez kaka » 21 lut 2012, 15:53

Chciałabym wam zadedykować BOSKĄ pieśń:

http://www.youtube.com/watch?v=x-XYTOVB ... re=related

:!:
człowiekkasza
Avatar użytkownika
kaka
 
Posty: 1829
WZA

Postprzez fob » 21 lut 2012, 16:33

zolwik napisał(a):fob. osoba (niejedna) zostaje całkowicie uzdrowiona. nie stało się to przed modlitwą, nie stało się to po modlitwie. stało się to w trakcie. wytłumaczalne?
jeśli podczas modlitwy kapłan dokładnie mówi jakiej (ale nie której) osobie jakie schorzenie zostaje usunięte, nagle babka wychodzi z tłumu, płacze, leży przed ołtarzem do końca modlitw dziękując Bogu, a za miesiąc pojawia się uzdrowiona z badaniem lekarskim w ręce, to czym to wytłumaczysz? widziałem tych ludzi, widziałem też oszustów i sekciarzy próbujących sprzedać bajeczki i zdyskredytować całe spotkanie. Widziałem religię taką jaka była za czasów Jezusa gdy tłumy ludzi chodziły za nim prosząc o uzdrowienia i o nauki jak postępować w życiu, a nie stanie w kosciele przez 45 min żeby usłyszeć 2 czytania, kazanie i pośpiewać (modlitwy o których piszę trwają np. 8 godzin z przerwą półgodzinną).
Dla mnie to już nie jest tylko kwestia czy wierzę czy nie, bo byłem, widziałem i wiem.

Ciekawy przykład. Możesz uchylić rąbka tajemnicy o jaką konkretnie religię/kościół chodzi?
Trochę zazdroszczę, że miałeś okazję być świadkiem opisanych wydarzeń.

Pozwolę sobie jednak nieco rozwinąć w kilku słowach dlaczego osobiście nie wiązałbym tego typu zdarzeń z cudowną wiarą lub przypisywał ich mocom nadprzyrodzonym (kapłana/Boga?). Posłużę się trochę banalnym, aczkolwiek dającym do myślenia i zwracającym uwagę na pewien tok myślenia przykładem. Jak uczy nas historia, wielokrotnie w naszej przeszłości, gdy mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem nowym/niewytłumaczalnym, jego pochodzenie najczęściej przypisywano istotom nadprzyrodzonym. Ten tok rozumowania przejawiał się zarówno wśród cywilizacji starożytnych (np. piorun -> Zeus się "wkurzył", wylał Nil -> "kaprys" Ozyrysa), jak i nam bliższych (epidemie w czasach bardziej nowożytnych -> Bóg "wkurzył" się na grzeszników).

Innymi słowy, gdy w danym momencie poziom rozwoju cywilizacyjnego nie pozwala na zrozumienie danego zjawiska, jego przyczyn najczęściej szuka się wśród istotom nadprzyrodzonych. Moim skromnym zdaniem, tego typu rozumowanie jest błędne. Głównie dlatego, że coś niewytłumaczalnego próbuje się wytłumaczyć czymś równie niewytłumaczalnym. Ma miejsce dysonans. Ponadto, nie widzę żadnych powodów, aby niewyjaśnione zjawisko tłumaczyć od razu czymś nadprzyrodzonym. To, że nie znamy wyjaśnienia dzisiaj, nie oznacza, że nie poznamy go np. jutro.

:)

Janoosh napisał(a):
FOB napisał(a):Czy mógłbym prosić o konkretne przykłady, potwierdzające powyższe tezy?


Nie. O tym nas uczyli na studiach - na demografii, na makrostrukturach i polityce gospodarki, więc "aj tejk it for grented". Oczywiście
to może nie być prawda, pozostaje ufać albo nie ufać naukowcom, sam tego empirycznie nie sprawdzę. Ogólnie chodzi o to, że
Kościół protestancki ponoć aktywnie wspomagał kapitalizm (również w swoim własnym interesie), pomagał budować politykę
społeczną (zapomogi, żłobki, szkoły itd). W ogóle w tamtych czasach (kurwa, nie pytaj o datę, bo Cię znajdę, zajebie młotkiem i poprawię z laczka :D) jedną z niewielu możliwości edukacji była edukacja kościelna, to akurat powinieneś wiedzieć z historii. Chyba, że ktoś był bardzo dziany. Istnieje też pewna umowna linia, ciągnąca się bodajże od Triestu do Szczecina. Demograficznie widać poziom rozwoju- na zachód od niej panował protestantyzm, na wschód Katolicyzm i Muzułmanizm. Oczywiście jest też mnóstwo innych czynników i wskaźników. Teraz mam ferie i nie chce mi się babrać socjologią. Musiałbym zajrzeć do książek, a to jest nie do przyjęcia. Jak chcesz,to se wyguglaj. Sorry Gregory :D

Luźno. :)
Zaintrygowałeś mnie po prostu tym stwierdzeniem, że kościół wpłynął na rozwój kapitalizmu oraz że dzisiejsze kraje zachodnie są bogate dzięki Protestantom.

Poszukam.

Janoosh napisał(a):
FOB napisał(a):Czy mógłbyś podać konkretne przykłady popierające powyższe zarzuty co do omawianego filmu?
Najbardziej zależałoby mi na:
- nieobiektywny
- oparty na durnych założeniach


Nie, bo oglądałem ten film dawno temu i nie pamiętam nic konkretnego. Tylko słabe wrażenie, które na mnie wywarł. Ufam swojej
pamięci. Żeby ci dokładnie napisać, znów musiałbym ten film obejrzeć, a jest to dla mnie równie pociągająca myśl jak uprawianie seksu z workiem ziemniaków. Zapamiętałem tylko, że był tendencyjny. A jak Tobie się spodobał, to spoko. Nie chce mi się komukolwiek udowadniać, że ten film był zły, szkoda mi czasu. Dla kogoś mógł być dobry, ok.

Również luźno.

Nie bronię filmu. Jest to specyficzna pozycja, do której należy podchodzić ze zdrowym dystansem.
Jak zresztą do każdej dyskusji na temat religii. :)

Janoosh napisał(a):
FOB napisał(a):Czy możesz mi wskazać logikę w dysputowaniu o Bogu?
Przecież cały czas poruszasz się w potężnie subiektywnej sferze wiary/domysłów.
Co więcej, czy nie uważasz, że twierdzenie, że jeśli dana abstrakcyjna rzecz istnieje, to wtedy inna abstrakcyjna rzecz już nie ma racji bytu, jest mocno oderwane od racjonalności, a tym bardziej logiki?


No wow. Paulo Coelho :D
Po prostu piszę, jakie mam odczucia. A czuję, że to jest nielogiczne i bez sensu. Skoro rozmawiamy o Bogu, którego najprawdopodobniej nikt nigdy nie widział, to an ja Tobie nic nie udowodnię, ani Ty mi. Możemy tylko opierać się na emocjonalnych odczuciach albo ustaleniach teologii, co właśnie zrobiłem.

W rzeczy samej.
Dlatego wszelkie tezy w obszarze wiary/religii traktuję jako "emocjonalne odczucia" tych, którzy owe tezy stawiają.
I nic więcej.

A teologię traktuję jako próbę wytłumaczenia otaczającego nas świata przez nałożenie na oczy (i mózg) filtru z napisem "wiara/Bóg". ;)

Janoosh napisał(a):Poza tym, mówiąc o CZYMKOLWIEK poruszamy się w sferze wiary/domysłów. Poza Twoją jaźnią nic tak naprawdę nie istnieje jako takie,
to znaczy wszystko jest umowne. Może pierdolnąć Cię autobus i najprawdopodobniej umrzesz, ale najpierw musi istnieć twoja jaźń,
żebyś to w ogóle zarejestrował i odebrał tą bryłę materii jako "autobus". Naukowcy raz uważają, że światło to zbiór cząsteczek, później że to fala,
a tak naprawdę nikt nie wie czym jest światło, tak jak nikt nie wie, co to jest prąd, bo istnieją one tylko jako przeżycie w jednostkowej percepcji. Nic nie istnieje poza Twoją głową. Jeśli rozumiesz, co mam na myśli, bo niestety nie bardzo wiem, jak to ująć w słowa i najprawdopodobniej zostanę opacznie zrozumiany :P

Wydaje mi się, że rozumiem dość dobrze.
Głównie dlatego, że sam nierzadko rozkminiam kwestie subiektywności odczuć.

Jeszcze jakiś czas temu pewnie bym się z takim poglądem w jakimś stopniu zgodził lub starał się go jakoś bronić.
Jednak teraz już niekoniecznie.

Imho nieprawdą jest, że poza naszą jaźnią nic tak naprawdę nie istnieje.
Jest to paradoksalnie zbyt daleko idące uproszczenie. Weźmy na przykład wspomniane przez Ciebie światło. Przecież wiemy co to/jak to wygląda/z czego się składa/jakie ma cechy, właściwości, itd. Można w tym miejscu zarzucić argumentem, że przecież dla każdego z osobna może być czymś innym. Ale tak przecież nie jest. Światło jest wciąż tym samym, a to my wprowadzamy element subiektywności.

Co ciekawe, gdyby przyjąć tezę, że "nic nie istnieje poza Twoją głową", mogłoby się okazać, że to my tak naprawdę kreujemy świat i jesteśmy czymś na wzór/podobieństwo Boga (świta? ;)).

Janoosh napisał(a):
FOB napisał(a):Nie.
To jest "najbardziej chora i przerażająca rzecz jaką umysł ludzki mógł kiedykolwiek wymyślić" według Ciebie.
Szanowny Pan zbyt generalizuje i zapomina o subiektywności odczuć.


No dobra, znowu, tak można ze wszystkim. Równie dobrze można powiedzieć, że jedzenie cukierków to najbardziej popierdolona sprawa na świecie, a zabijanie Żydów w komorach gazowych jest spoko, bo oczyszcza się w ten sposób świat. Bo to tylko subiektywne uczucia.
No dobra, ja tu się starałem po prostu opisać, jak ja to widzę, a opieram swoje doznania na ogólnie przyjętych przez naszą zachodnią cywilizację
standardach, gdzie cierpienie i ból to najgorsza rzecz, a wieczność jest..nieskończona. Wymyśl mi, opierając się na tych standardach,
gorszą i bardziej przerażającą rzecz niż piekło. To, że dla kogoś samospalenie może być przyjemna formą rekreacji nie bardzo mnie interesuje :P Dla większości to jednak wciąż średni pomysł na spędzenie popołudnia.

Mój problem polega na tym, że nie potrafię dać przykładu na coś, co jest "gorsze i bardziej przerażające" od czegoś, w co nie wierzę.

Janoosh napisał(a):
FOB napisał(a):Będę się czepiał do bólu - rozmowa o wierze/Bogu nie ma nic wspólnego z logiką!


Dzięki, nie wiedziałem :D
Paulo Coelho 2 :D
j/w, opieram się na subiektywnych odczuciach, jakoś to kurwa muszę opisać, nie?

Oczywiście.

Tylko proszę uprzejmie o niegeneralizowanie. ;)

Pawlak napisał(a):Własnei się obudziłem i mam zakwasy na palcach od pisania na klawiaturze. Patrząc jednak na kulturę dyskusji w tym temacie stwierdzam że najebałem bez sensu milion literek i teraz załuję. Niektorzy traktują wypowiedzi jednostkowo odnosząc się w zasadzie tylko do wybranych częsci, zamiast spróbować pojąć całościowy sens. W tym wypadku każdą teorię można obalić bo kij ma dwa konce. Jakie to naukowe. Fajnie ze niektórzy grając w piłkę kiedy chcą ją podać, obliczają kąt wychylenia nogi w stosunku do pozycji przeciwnika... Myślę że rozmowa o takich fundamentalnych sprawach nie jest domeną dnb.pl ani żadnego innego forum internetowego, bo tu panuje kult wiedzy wikipedycznej. Zeby być rzetelnym uczestnikiem abstrakcyjnych rozważań trzeba przełączyć pstryczek w mózgu na opcję "nie myśl" i samemu sobie układać w głowie jak to jest a nie starać się przekonać innych że moja racja jest bardziej racjonalna.

Właśnie kliknąłem przycisk 'Podgląd' i zauważyłem kolejną odpowiedź w temacie, w którym piszę. Na szczęście mam dość wysportowane palce i nie czułem dyskomfortu psychicznego. Nic nie żałuję! Zacząłem czytać najnowszy wpis z nadzieją, że jeszcze bardziej rozwinie on dyskusję. Okazało się jednak, że niektórym przeszkadza bardziej forma, niż przekaz owej dyskusji. Zastanowiło mnie w tym momencie, jak takie osoby rozwiązują najzwyklejsze problemy dnia codziennego. Robiąc większego siorpa herbaty, żeby starczyło na co najmniej 3 łyki, postanowiłem nad tym pokontemplować. Oczywiście opierając lewą część twarzy o monitor, na którym świeciła strona główna Wikipedii (mam duży monitor i dość foremną lewo-twarz). Uderzyła mnie kwestia, czy prowadząc np. dyskusję na placu, owe osoby za każdym razem odnoszą się do całości? Czy prosząc w warzywniaku o marchewkę, a zaraz potem o selera, wspominają za każdym razem o tym, że przyszli do sklepu zrobić zakupy? "Jakie to całościowe!", pomyślałem, po czym przestałem się lepić do monitora, gdyż prawa część twarzy najwidoczniej uznała, że też chce wchłonąć trochę wiki. Fajnie, że niektórzy pisząc na forum wychodzą z założenia, że ich wpis to całość i tylko całość - nawet, jeśli porusza pierdylion różnych kwestii - trzeba "pojąć całościowy sens"! Od dawna wiedziałem, że dnb.pl to forum. Nie wiedziałem natomiast, że rozmowy o "takich fundamentalnych sprawach" nie są jego domeną! A co jest? Jak to poznam? W sumie to prawie "jak żyć?!". Postanowiłem czym prędzej przeładować stronę główną forum z nadzieją, że to może wina jakiejś wtyczki w Chromie. Niestety... I jeszcze kult! Tak, to musi być wina kultu, że czytam i piszę farmazony, zamiast zwyczajnie i bez spinek dyskutować i wymieniać poglądy. Zapomniałem też o moim "przełączniku", a w zasadzie o dwóch - pierwszy został już jakże trafnie opisany, drugi to przeciwieństwo pierwszego. Czyli mogę mieć albo dwa "nie myśl" albo dwa "myśl" albo ich każdą kolejną kombinację!

;)

Pawlak napisał(a):Wypierdalam stąd, tylko jeszcze wikipedyjnie przyjebie się do Foba:

Nie do końca.
Winny nie jest wcale kościół, a ludzie i ich słabości.

kościół to ludzie i społeczeństwo, czyli wierni, bez nich nie istnieje (usunąłem podobne sformułowanie ze swej wypowiedzi bo wydawało mi się to oczywistym i niepotrzebnym)

O chłopie, teraz trochę poleciałeś.

Kościół to nic innego, jak instytucja. Ludzi, którzy są jego wyznawcami nazywa się wspólnotą kościoła/wiernymi, ale nie kościołem. To tak, jakby domowników nazywać domem. Kto Ci naopowiadał, że kościół to ludzie i społeczeństwo?
Sam to wymyśliłeś?

Społeczeństwa nie można stawiać na równi z kościołem, gdyż są to zupełnie różne rzeczy. Kościół jak najbardziej może być elementem społeczeństwa, jednak nie są to pojęcia równorzędne ani równoznaczne.

Pawlak napisał(a):
Za datę powstania państwa polskiego najczęściej przyjmuje się datę przyjęcia przez Mieszka I chrztu, czyli rok 966.
Poprawne zatem jest stwierdzenie, jakim posłużył się CuBa.


Jak chcesz być takim uszczypliwy i logiczny to ja Ci odpowiem że nie masz racji, poniewaz chrzest odbył się w 966 ale jest to data umowna. Jak wiadomo nie jest możliwe aby z dnia na dzień pra-Polacy zmienili się nagle z pogan w chrześcijan. Wiele ziem pozostało nawet do XI - XII w pod wpłwem kultury pogańskiej i skutecznie broniło się przed chrystianizacją. Tak więc mówiąc o początkach polskości nie odwoływałbym się do tego umownego procesu który trwał 200 lat i był zagraniem politycznym a nie wynikającym z naszej kultury czy wielkiej potrzeby duchowej. Początek państwa polskiego to dla mnie pierwsze osady słowianskiei oraz późniejsza integracja ich za sprawą kilku czynników geopolitycznych. Data 966 to data która jest umowna, upraszająca i świadczy tylko o tym jak religia wmieszała się w politykę.

Po pierwsze, trochę opacznie odbierasz posty, które są odpowiedzą na Twoje wpisy. Jedyną uszczypliwość w dyskusji wprowadził Twój wpis.

Po drugie, przeczytaj proszę raz jeszcze to, co napisałem i zastanów się, czy Twoje udowadnianie mi rzeczy zupełnie nieistotnych i zbędnych miało w ogóle sens.

Po trzecie, zanim zaczniesz niepotrzebnie spinać poślady i się puszyć, podszkol się proszę trochę z pojęć, którymi rzucasz. I nie, nie jesteś w stanie wymyślić ich definicji samemu (nawet z pomocą "przełącznika"!) - skorzystaj jeśli nie z wikipedii, to z obojętnie jakiego źródła. Ważne, abyś czytając po raz kolejny mój komentarz do Twojego wpisu poprawnie zajarzył, że pisałem o państwie polskim oraz o tym, że stwierdzenie użytkownika CuBa było poprawne.


:dzi:
Tu byłby link do obrazka, który ma więcej niż 60px height.
Niestety nie ma go, ponieważ nie można mieć więcej niż 60px height.
Avatar użytkownika
fob
 
Posty: 1412
przybył ze wschodu... aby zasiać najpierw niepokój, a potem podziw...

Postprzez Basebox » 21 lut 2012, 16:51

Janoosh napisał(a):Basebox, Ty widzisz co piszesz w ogóle? :D Czy po prostu ciśnienie spadło i nie możesz się skupić ?
Com napisał, napisałem.
Basebox
moderator
 
Posty: 9132
Rozpoznawalny diler towaru w klubach.

Postprzez MySzA » 21 lut 2012, 17:17

będziecie się smażyć w piekle.
WSZYSCY!

Poza żółwikiem.

Żółwik, byłeś w Tarnawce?
MySzA
 
Posty: 5911
<:3 )~

Postprzez MySzA » 21 lut 2012, 17:21

nie mylić wiary z psychozą.
MySzA
 
Posty: 5911
<:3 )~

Postprzez Pawlak » 21 lut 2012, 17:50

Fob prowadzisz dyskusje z tyloma osobami, na tyle tematów jednoczesnie ze mam Cie za człowieka wybitnego! Wielki szacun za posiadaną wiedzę i szerokie zainteresowania. Pewnie nie mozesz odpędzic się od kobiet!

Co do spinania posladków, to rzeczywiscie troche mnie wkurwiłeś. Jednak przyjmę to wszystko, bo co mi pozostało.

Odpiszę Ci tylko na to co najbardziej mnie rozdrażniło, czyli chyba na wszystko co jest dla mnie przykładnym traktowaniem mojej własnosci intelektualnej z góry i zbeszczeszczeniem postawionych przeze mnie tez, które niejako usiłowałem wysunąć jako antytezy wyrafinowanych przemyślen Twoich i innych osób.

Bardzo fajny przykład podałeś z warzywniakiem i zupą. Doprawdy sarkastyczny usmiech musiał się pojawic na Twej twarzy, gdy klikałes lub gdy jedna z Twoich półkul klikała na przycisk "wyslij". Pamietaj jednak, że najłatwiej jest sobie zakupic danie w 5 minut. Moze smak nie bedzie ten sam, ale głód zostanie zniwelowany. Po co komplikować rzeczy proste takie jak konwersacja. Stąd też moje niezadowolenie. Przyjmując, więc jednak Twoją zasadę skrupulatnego przygotowywania posiłku:

pawlak napisał(a):ble ble ble kościół


O chłopie, teraz trochę poleciałeś.

dzięki, lubie jak ktos docenia moje starania

Kościół to nic innego, jak instytucja.


Którą stworzyli ludzie

Ludzi, którzy są jego wyznawcami nazywa się wspólnotą kościoła/wiernymi, ale nie kościołem.

czyli jesli mówimy o kosciele katolickim czy kosciele prawosławnym, albo kosciele polskim lub afrykanskim mamy na mysli rodzaj budynku lub instytucji?

To tak, jakby domowników nazywać domem. Kto Ci naopowiadał, że kościół to ludzie i społeczeństwo?
Sam to wymyśliłeś?


Kościł aka wspólnota wyznaniowa bez wiernych nie istnieje. Dlaczego? Bo nie ma nikogo, kto pielęgnuje i czci jego wartosci. Naciagasz jakis pseudo argument o domownikach- tak dom bez domowników, to nie dom tylko pustostan. W kontekscie, o którym mówimy kościół więc bez wiernych nie istnieje. I nie pierdol.

Społeczeństwa nie można stawiać na równi z kościołem, gdyż są to zupełnie różne rzeczy. Kościół jak najbardziej może być elementem społeczeństwa, jednak nie są to pojęcia równorzędne ani równoznaczne.

Nie wcale... Powiedz cos takiego w sredniowieczu to spala Cie na stosie. Wiara i oddziaływanie jej na społeczenstwo to bardzo ważny element kultury każdej społeczności. Mam nadzieje ze rozumiesz kontekst, o którym piszę i nie masz mnie za idiotę, który uwaza ze cała ludnosc jakiegos panstwa tworzy kosciól.

Po pierwsze, trochę opacznie odbierasz posty, które są odpowiedzą na Twoje wpisy. Jedyną uszczypliwość w dyskusji wprowadził Twój wpis.

Być moze Twój pretensjonalny ton odebrałem nieco niepoprawnie. Być moze taki jest Twój urok. Przepraszam więc.

Po drugie, przeczytaj proszę raz jeszcze to, co napisałem i zastanów się, czy Twoje udowadnianie mi rzeczy zupełnie nieistotnych i zbędnych miało w ogóle sens.


Dobrze panie profesorze, ale ja tu stawiam tezę która mówi, że nie można mówić o dacie chrztu polski jako o początku państwa polskiego mimo że formalnie jest to przyjęte. Nie od razu Rzym zbudowano. :lol:

Po trzecie, zanim zaczniesz niepotrzebnie spinać poślady i się puszyć, podszkol się proszę trochę z pojęć, którymi rzucasz. I nie, nie jesteś w stanie wymyślić ich definicji samemu (nawet z pomocą "przełącznika"!)


odpowiedziałem na samym początku

skorzystaj jeśli nie z wikipedii, to z obojętnie jakiego źródła. Ważne, abyś czytając po raz kolejny mój komentarz do Twojego wpisu poprawnie zajarzył, że pisałem o państwie polskim oraz o tym, że stwierdzenie użytkownika CuBa było poprawne
.

Nawet wikipedia (z której korzystam na co dzien) mówi o tym ze jest to data umowna, z resztą nie wazne. Piszę że chrzescijanstwo zostało nam narzucone i jest to argument niepodważalny adekwatny do postu Cuby.

Teraz muszę skupić się na poszukiwaniu pracy, dlatego przełączam pstryczek (na szczęscie wystarczy mi jeden-synteza włącznika i wyłacznika, bo mógłbym się pogubić mając dwa osobne przykładowo naraz włączone i wyłączone) i przebijam się przez morze ofert pracy by godnie marnować swój czas na forum dnb.pl w jednej z warszawskich korporacji. pozdrowienie.

Obrazek
kulki z kupy na włosach z dupy
Avatar użytkownika
Pawlak
 
Posty: 7303
od siebie

Postprzez BrK » 21 lut 2012, 17:54

Rokkyu napisał(a):Chciałem napisać coś w stylu "ej kurwa, znowu ten temat? :lol:" ale w sumie ciekawi mnie pewna rzecz: jak to się dzieje, że zdarzają się zatwardziali ateiści, którzy nagle zmieniają swoje poglądy i zaczynają gorliwie wierzyć... Ze skrajnych przypadków: mąż znajomej od lat tyra w Norwegii na budowach. Kosi duże siano, ma dziecko w PL. W Polsce zawsze żył nad wyraz luzacko (chlanie, ćpanie, imprezowanie, drogie ciuchy i fura)... aż tu jakiś rok-dwa temu coś mu się poprzestawiało w główce i zaczął wierzyć w boga chrześcijańskiego. Wszędzie popierdala z różańcem, a kasę zarobioną w w Norwegii wydaje w Polsce na lokalny kościół, nawet nie oddaje zarobionego siana żonie i dziecku. Gdy wspomniane dziecko zachorowało, to stwierdził, że nie pojadą do lekarza, tylko poczekają na pomoc boga, modląc się. Jak to się dzieje, że z hulajduszy ktoś się staje takim psychopatą?

Obrazek


znam przypadek typka (taki wielki skurwiel co przyjmowal na klate garnek kartaczy na raz) który kiedys skakał ludziom po głowach itd. a teraz nalezy do zakonu karmelitów bosych.

podobno jak ja bym sie nawrócił to mogłbym zrobić niezłą kariere w kosciele jakbym opowiedzial po jakich przygodach odnalazłem w koncu jezusa, trzeba bedzie sie nad tym powaznie zastanowić ..
Avatar użytkownika
BrK
 
Posty: 7818
PCP

Postprzez igenn xew » 21 lut 2012, 18:49

w ogole teraz jak sobie patrze to srednio 1 na 3 obrazach umieszczam krzyz, odwrcony krzyz lub pentagram
Avatar użytkownika
igenn xew
 
Posty: 1557

Postprzez sushilabel » 21 lut 2012, 19:52

W pierwszym przypadku kolesiowi pewnie cegła spadła na głowę a w drugim pewnie role się odwróciły i to jemu ktoś skakał po głowie. No nie widzę innej możliwości.
Avatar użytkownika
sushilabel
 
Posty: 8329
człowiek Nie

Postprzez blue print » 21 lut 2012, 20:30

chcialem jakos krotko skomentowac, ale nie chce mi sie czytac tych pseudointelektualnych wypocin i przepychanek. po chuj wy sie nawzajem przekonujecie do swoich racji, i to w tak badziewny sposob?
blue print
 
Posty: 9001

Postprzez marvelon » 21 lut 2012, 20:48

bo w przeciwieństwie do Ciebie oni nie wykorzystują internetu tylko do walenia konia i podpierdalania kompotu!
Avatar użytkownika
marvelon
rip
 
Posty: 9934
Rozbłysk Neptuna

Postprzez zolwik » 21 lut 2012, 21:29

fob napisał(a):
zolwik napisał(a):fob. osoba (niejedna) zostaje całkowicie uzdrowiona. nie stało się to przed modlitwą, nie stało się to po modlitwie. stało się to w trakcie. wytłumaczalne?
jeśli podczas modlitwy kapłan dokładnie mówi jakiej (ale nie której) osobie jakie schorzenie zostaje usunięte, nagle babka wychodzi z tłumu, płacze, leży przed ołtarzem do końca modlitw dziękując Bogu, a za miesiąc pojawia się uzdrowiona z badaniem lekarskim w ręce, to czym to wytłumaczysz? widziałem tych ludzi, widziałem też oszustów i sekciarzy próbujących sprzedać bajeczki i zdyskredytować całe spotkanie. Widziałem religię taką jaka była za czasów Jezusa gdy tłumy ludzi chodziły za nim prosząc o uzdrowienia i o nauki jak postępować w życiu, a nie stanie w kosciele przez 45 min żeby usłyszeć 2 czytania, kazanie i pośpiewać (modlitwy o których piszę trwają np. 8 godzin z przerwą półgodzinną).
Dla mnie to już nie jest tylko kwestia czy wierzę czy nie, bo byłem, widziałem i wiem.

Ciekawy przykład. Możesz uchylić rąbka tajemnicy o jaką konkretnie religię/kościół chodzi?
Trochę zazdroszczę, że miałeś okazję być świadkiem opisanych wydarzeń.

Kościół Katolicki, np. w klasztorze Franciszkanów w Zakliczynie. Podobne modlitwy odbywają się w wielu miastach/wsiach w Polsce. Czasami ze wzgledu na swój charakter są zamknięte dla osób przypadkowych, często jednak przyjść może każdy co skutecznie wykorzystują czlonkowie sekt. Poważnie. Jedno zakonnik stale powtarza (wiedząc, że często pojawiają się osoby nowe i osoby słabej wiary) to to, żeby nie utożsamiać przemian jakie następują z tym konkretnym miejscem i z księdzem prowadzącym. Sprawcą jest zawsze Bóg. Powtarza to, ponieważ wiele osób (przeważnie moherowi starsi ludzie) powtarza później, że "ksionc uzdrowił Basie, on to ma moc, to świenty jakisicusik jest, cuda robi". Sami chyba rozumiecie jaki to ma skutek.
Pozwolę sobie jednak nieco rozwinąć w kilku słowach dlaczego osobiście nie wiązałbym tego typu zdarzeń z cudowną wiarą lub przypisywał ich mocom nadprzyrodzonym (kapłana/Boga?). Posłużę się trochę banalnym, aczkolwiek dającym do myślenia i zwracającym uwagę na pewien tok myślenia przykładem. Jak uczy nas historia, wielokrotnie w naszej przeszłości, gdy mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem nowym/niewytłumaczalnym, jego pochodzenie najczęściej przypisywano istotom nadprzyrodzonym. Ten tok rozumowania przejawiał się zarówno wśród cywilizacji starożytnych (np. piorun -> Zeus się "wkurzył", wylał Nil -> "kaprys" Ozyrysa), jak i nam bliższych (epidemie w czasach bardziej nowożytnych -> Bóg "wkurzył" się na grzeszników).

Wiem o co chodzi. Jednak kilka przypadków pod rząd to dla mnie już nie przypadek. Oczywiście z rachunku prawdopodobieństwa "mędrca szkiełkiem i okiem" zawsze wynika, że jest nikła szansa na zaistnienie takich, a nie innych okoliczności.

Innymi słowy, gdy w danym momencie poziom rozwoju cywilizacyjnego nie pozwala na zrozumienie danego zjawiska, jego przyczyn najczęściej szuka się wśród istotom nadprzyrodzonych. Moim skromnym zdaniem, tego typu rozumowanie jest błędne. Głównie dlatego, że coś niewytłumaczalnego próbuje się wytłumaczyć czymś równie niewytłumaczalnym. Ma miejsce dysonans. Ponadto, nie widzę żadnych powodów, aby niewyjaśnione zjawisko tłumaczyć od razu czymś nadprzyrodzonym. To, że nie znamy wyjaśnienia dzisiaj, nie oznacza, że nie poznamy go np. jutro.

:)

Częściowo zgoda. Jednak jeśli żyjesz 5000 lat temu, pioruny walą, nil wylewa, to każde wytłumaczenie jest dobre :) nie ma sensu wówczas rozprawiać o rzeczach o których cywilizacja nie będzie miała pojęcia przez następne tysiące lat. Nie dziwne to, że wówczas ludzie szukają przyczyn nadnaturalnych.

Natomiast co do zjawisk wytłumaczalnych to przypomniała mi się analiza przejścia Mojżesza przez Morze Czerwone. Dziś wiadomo że pod powierzchnią znajduje się wał, wiadomo że w suchych latach jest on bardzo blisko powierzchni, a odpowiedni wiatr jest w stanie go odsłonić na tyle, aby móc przejść na drugą stronę. Być może Mojżesz był dobrym astronomem i meteorologiem, skoro zaplanował przeprawę właśnie w takim momencie, a być może ktoś mu pomógł, żeby ten moment nastąpił właśnie w tak ważnej chwili.

MySzA napisał(a):będziecie się smażyć w piekle.
WSZYSCY!

Poza żółwikiem.

Żółwik, byłeś w Tarnawce?

Chciałbym jednak zobaczyć wszystkich w niebie :)
Nie byłem, ja tylko w Tarnowie bywam 24h/dobę,
zolwik
 
Posty: 2221
!UWAGA! Ten użytkownik zamieszcza linki przeznaczone TYLKO I WYŁĄCZNIE dla osób pełnoletnich!!!

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Hydepark

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 57 gości

cron